2013-05-14

Pierwsze spotkanie!

Wczoraj rano wyruszyliśmy do Tainanu, zostawiając po drodze psa u znajomych, gdyż zamierzaliśmy spędzić dwa dni na południu wyspy.

Po ponad czterogodzinnej jeździe, przyjechaliśmy do St.Lucy parę minut przed 14:00. JL z opiekunami zjawiła się tam 5 minut przed nami. Nie mogliśmy jej jednak od razu zobaczyć...

Najpierw nasza prowadząca przekazała nam papiery z bardziej dokładnymi informacjami o JL. Wiemy więc jaki zawód i ile lat ma jej ojciec, ile lat ma matka, a także dziadkowie, kuzyn, wuj itp. Wiemy więcej o jej przeszłości, np dowiedzieliśmy się, że od szóstego miesiąca życia jest w tej samej rodzinie zastępczej.

W końcu nadeszła długo oczekiwana chwila spotkania ...

Wyszliśmy na korytarz i w tym samym czasie z pokoju obok wyszła malutka dziewczynka w biało-granatowej sukieneczce. Aż mi dech zaparło - co za śliczna buzia. Niespodziewałam się tak pięknej dziewczynki, o wielkich czarnych oczach i trochę kręconych krótkich włoskach. Razem z nią na korytarz wyszli jej rodzice zastępczy - małżeństwo wyglądające na starsze (mają córkę na studiach) i opiekunka społeczna JL.


JL podeszła do nas i słodko przywitała się z nami - mówiąc "Dzień dobry, mamo" "Dzień dobry, tato"  "Dzień dobry, starsza siostro" "Dzień dobry, starszy bracie" - i jak tu nie pokochać takiego stworzenia?
Dla Jasia i Zosi miała przygotowane chipsy, które dała im w prezencie.
Trochę się bała, poszliśmy więc do ogródka pooglądać rybki i pobawić się balonikiem, który przygotowałam. Timcio wygłupiał się robiąc miny i biegając w te i we wte. Jasiek starał się zabawić JL, a Zosia głównie się przyglądała.
Po 15-20 minutach wróciliśmy do pokoju, bo na dworze wszystkich jadły muszki i komary, a poza tym było bardzo upalnie. Tutaj usiedliśmy na podłodze i bawiliśmy się balonikiem, jedliśmy chipsy i bułeczki. JL dostała od nas torebeczkę i pluszaka a także nasze zdjęcie.


Powoli JL zaczynała się rozkręcać. Poszłam z nią i z Jasiem do kącika z zabawkami, gdzie po kolei wszystkim się bawiliśmy. Najbardziej podobała jej się zabawka do puszczania kulek.

Dwie godziny szybko minęły i czas był rozstać się z JL. Chcieliśmy zrobić wspólne zdjęcie, ale się nie udało. JL uciekała do mamy zastępczej i nie chciała z nami stanąć. Może następnym razem?

JL jest wyjątkowo dobrze wychowana - dziękuje, prosi, odstawia rzeczy na miejsce i w ogóle jest przeraźliwie słodka i kochana.


Już za kilka dni, w piątek znowu się z nią spotkamy! Tym razem mamy wziąć ją na lunch i gdzieś się z nią pobawić. Może w jakiejś restauracji przyjaznej dzieciom? Doczekać się już nie mogę...


5 komentarzy:

  1. Dech zapiera. Takie dobre wieści! JL jest przesłodka. Kiedy następne spotkanie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Już jutro znowu wsiadamy w samochód i jedziemy na południe Tajwanu. Tym razem mamy spędzić 4-5 godzin z JL. A kiedy następne spotkanie, to nie wiemy ... Dzisiaj muszę przygotować album ze zdjęciami naszej rodziny i krótkie video dla JL.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dorotko! jestescie niesamowici...Az sie wzruszylam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Już doczekać się nie mogę kiedy Mała z nami zamieszka. Choć mam jeszcze tyle rzeczy do przygotowania, to chciałabym by była już z nami.

      Usuń
    2. Nie dziwie Ci sie zupelnie. Jak zobaczylam te oczeta...

      Usuń